NIE ĆWICZCIE BEZ OBUWIA!
To jeśli chodzi o głupotę treningową. A co się tyczy wyczynom kulinarnym to wcale nie lepiej.
Na śniadanko obudził mnie mąż... telefonem, z tekstem "Wstawiaj wodę na kawę", o godzinie 5:50. Przypomniałam sobie, że poszedł na grzyby z kolegami i własnie zaprosił ich na kawę. Bezczelność poziom hard, bo nie dość, że to on poszedł w las zamiast mnie (a przecież wie jak uwielbiam grzybobranie) to zamiast dać mi się wyspać jeszcze wymyślił sobie poranną posiadówę.
Chcąc nie chcąc (bardziej nie chcąc..) wstałam i ogarnęłam się trochę, tęsknie spoglądając na łóżko i chłopców, myśląc ile snu tracę póki oni śpią. Ale cóż, jest sobota, i pomyślałam, że przynajmniej jak wcześniej wstanę to się wczesniej wyrobie (o jaka byłam naiwna, przecież jest po 1 w nocy a ja dalej nie śpię).
Mąż mój raczył przyjść bez kolegów na dodatek z pytaniem "To Ty już nie śpisz?" (...nosz ku&#@) ale przynajmniej zaproponował, że wreszcie razem zjemy śniadanko. I tu akurat sukces bo zrobiłam jajecznicę z pomidorami i zieloną cebulką i położyłam na kanapce z pełnoziarnistego ciemnego pieczywa. Pyszota.
Ale byłoby za kolorowo jakby dalej wszystko było takie super, więc na odmianę w pozostałej części dnia fiasko.
Drugiego śniadania nie było bo byłam zajęta ogarnianiem chaty. Na obiad była zupa jarzynowa ze śmietaną, gotowana wczoraj na szybko dla innych nie dla mnie a ostatecznie i tak ją zjadłam.
Na podwieczorek miały być mniamuśne fit placuszki z cukinii, ale teściowa zrobiła totalnie nie fit domową pizzę więc nie chcąc jej urazić musiałam zjeść kawałek.
Chciałam jeszcze ratować sumienie kolacją, korzystając w przepisu pewnej babeczki z instagrama na fit pancakesy kakaowe ale.. Robiłam wszystko pięknie ładnie i tak jak było w przepisie zamiast odżywki białkowej dając mąkę (wybrałam razową) i odrobinę dosładzając. Siedząc z Łukaszem w kuchni zachwycałam się, jakie to będzie pyszne, że fit-healthy lifestyle jest całkiem prosty i smaczny. Te ochy i achy skończyły się jak pierwsza partia wylądowała na talerzu. Pulchniutkie co prawda ale totalnie bez smaku a nawet gorzkie, przełykałam z uśmiecham na twarzy, żeby pokazać jak mi to fantastycznie wyszło i w ogóle jaka łatwizna. Obiecałam, że dam mu spróbować tego arcydzieła, więc na szybko jak nie widział do pozostałej masy dosypałam cukru.. i jeszcze cukru i usmażyłam porcję dla niego. Oczywiście kręcił nosem, że za mało słodkie a ja po mistrzowsku go skarciłam, że to przecież przepyszne i bardzo zdrowe ale następnym razem mając na uwadze jego uczucia spróbuję innego przepisu. Chyba się na to złapał bo mnie nie ochrzanił za moje "zdziwianie".
Mój mąż oczywiście jest zdania, że moje treningi i dieta nie mają sensu bo przecież wyglądam fajnie. Ok, bardzo źle nie jest, bo szczupła jestem z natury ale w planie jest zamienić to pociążowe brzuszne "flaczesko" na tytanowy sześciopak i doprowadzić skórę wraz z rozstępami to wspaniałej napiętości. Długa droga przede mną z tego co widzę, ale bez prób i błędów nie ma zwycięzców.
I tego się trzymam 😉